Biała P.: Gdzie jest auto?
Data publikacji 02.01.2008
Doniesienie na siebie samego...
„Szybko przyjeżdżajcie, ukradli mi samochód” tą krótką informacją 26-latek postawił na nogi załogę komisariatu. Blokada dróg była niepotrzebna. Po kilkunastu minutach policjanci odnaleźli pojazd. Okazało się, że przyczyną całego zamieszania jest pijany właściciel Pasata, który zagubił się w lesie. Odpowie za kierowanie w stanie nietrzeźwym i bez uprawnień.
W sylwestra o godz. 19.00 do dyżurnego Komisariatu Policji w Wisznicach zadzwonił zdenerwowany mieszkaniec gm. Rossosz. Mężczyzna twierdził, że skradziono mu samochód osobowy m-ki VW Passat. Do zdarzenia miało dojść na drodze polnej prowadzącej do Romaszek. Zdaniem kierowcy sprawca kradzieży miał wykorzystać chwilę, gdy on wysiadł za potrzebą fizjologiczną z pojazdu. Zgłaszający zmuszony był pieszo przejść ok. 8 kilometrów i dopiero wtedy udało mu się zadzwonić na policję.
Jak ustalili policjanci, w rzeczywistości „poszkodowany” wyszedł z lasu w zupełnie innym miejscu niż wszedł i sądząc, że został okradziony zawiadomił Policję. Sprawa kradzieży została umorzona, jednak w trakcie czynności okazało się, że zgłaszający kierując pojazdem był pijany. Miał ponad 2,30 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Nie posiadał również uprawnień do kierowania. Sąd zatrzymał mu prawo jazdy za taki sam występek. Dzisiaj 26 latek usłyszał zarzuty. Za niestosowanie się do zakazu sądu oraz kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości grozi mu do 3 lat pozbawienia wolności.