Chcieli „wkręcić przechodniów”.
Data publikacji 26.04.2006
Teraz mają kłopoty z prawem
Wczoraj w godzinach popołudniowych, po skończonych zajęciach lekcyjnych trzej mieszkańcy Zamościa, pożyczonym od ojca jednego z nich samochodem, udali się na wiosenną przejażdżkę po mieście. Jeden z nich znudzony jazdą bez celu wpadł na pomysł, aby "wkręcić przechodniów" tj. wyreżyserować jakąś scenkę i zaskoczyć nią przypadkowych przechodniów.
Pomysł zyskał niebywałą akceptację u współtowarzyszy. Postanowili odegrać scenkę zatrzymania bandyty przez policję niemundurową. Podzielili role. Jeden z nich, 17- letni uczeń miał być "bandytą", jego brat 19-latek i 22- letni kolega odegrać mieli rolę policjantów. Brakowało tylko niezbędnych akcesoriów. Ale jak się okazało i te były w ich posiadaniu. Jeden dysponował, bowiem atrapą pistoletu, drugi zaś atrapą kajdanek. Na miejsce akcji wybrali ruchliwe miejsce przy jednym z marketów w Zamościu. Podjechali samochodem w umówione miejsce. Tam zostawili tego, który miał być ofiarą, sami zaś odjechali. 17-latek wszedł do marketu i czekał na umówiony sygnał - dźwięk telefonu. Po jego otrzymaniu wyszedł ze sklepu i skierował się w dół ulicy. Była godz. 15.30. W pobliżu spacerowali ludzie. Nagle rozegrała się przed nimi scena niczym z amerykańskiego filmu. Przed młodzieńcem z piskiem opon zatrzymał się samochód. Wyskoczyli z niego dwaj pozostali "aktorzy". Wołając "stać policja" oraz kierując w stronę "bandyty" atrapę pistoletu, przewrócili go na ziemię, rozstawili mu ręce i nogi a następnie obszukali ubranie. Założyli mu kajdanki, podnieśli, wrzucili na tylne siedzenie samochodu i odjechali. Byli zadowoleni. "Akcja" według nich powiodła się, bo wzbudzili zainteresowanie przypadkowych przechodniów. W świetnych nastrojach wrócili do domów. Czar prysł jednak, kiedy do drzwi ich mieszkań zapukali policjanci.
Przyglądająca się, bowiem całemu zajściu kobieta zadzwoniła do Dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Zamościu informując go, że właśnie była świadkiem porwania. Dyżurny jednostki niezwłocznie powiadomił wszystkie patrole. Nie trudno było ustalić sprawców "porwania". Kobieta - świadek zdarzenia - zapamiętała markę, typ i numer rejestracyjny pojazdu, którym odjechali sprawcy. 17-latek wyznał policjantom, że nikt tak naprawdę go nie porwał a całe zdarzenie z jego udziałem było wymyślone i wyreżyserowane przez niego. Nie pomyślał wcześniej o możliwych konsekwencjach i bardzo żałował swojego postępowania.
Za chęć wywołania niepotrzebnej czynności policji sprawcy grozi odpowiedzialność przed Sądem Grodzkim. Zgodnie z artykułem 66 $ 1 kodeksu wykroczeń grozi mu kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł.